Zawsze marzyłam o domowej galerii moich haftów (mogły by być nie tylko moje, ale w rodzinie tylko ja haftuję, więc nie ma wyjścia). Tak sobie marzyłam, marzyłam i... rozdawałam obrazki, jeśli tylko komuś się spodobały, bo ja sobie przecież zawsze mogę wykrzyżykować nowy. Oczywiście, nigdy mi się to nie udało, ale nie jest to dla mnie problemem.
Problemem było zmobilizować się do oprawienia i powieszenia tych, które definitywnie zostały u mnie. W końcu zmobilizował mnie do tego Małż, bo czysto po ludzku zaczął marudzić, że zajmują miejsce w szafie...
Dzięki temu, co jakiś czas dowieszam kolejny oprawiony haft. Dowieszam, przewieszam, zmieniam i chwilowo przedpokój prezentuje się tak...
Tym oto akcentem zaczynam tydzień... Mam nadzieję mieć tydzień wypełniony xxx.
Pozdrawiam Was ze słonecznego Krakowa.