Po skończonych kaktusach nie mogłam odmówić sobie przyjemności wyszycia kolejnego malutkiego haftu. Na kanwę wskoczył październikowy kociak z Kociego Kalendarza.
Tutaj jako bezkształtne plamy:
A na zdjęciu poniżej już z kreseczkami. O wiele lepiej, prawda?
Kociak wydaje się być nieco przerażony wyciętą dynią... No cóż, jakoś mu się nie dziwię...
Myślę, że z tego słodziaka powstanie magnes na lodówkę. Małż lubi halloweenowe akcenty, dynie też już czekają na wycięcie - jak dobrze, że zrobię z nich potem kompot i dżem... Mam nadzieję, że doceni moje "poświęcenie" hafciku.
Świetny mały hafcik, lubię takie małe wzorki za to, że szybko się je wyszywa, miły przerywnik od dużych projektów :)
OdpowiedzUsuńkooociooooo :-D
OdpowiedzUsuńŚwietny kociak:-)
OdpowiedzUsuńSuper wzorek, piękny hafcik, będzie super ozdobą! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż bym się wystraszyła takiej dyni :) Hafcik świetny.
OdpowiedzUsuńśliczny kociak!
OdpowiedzUsuńWydaje się zniesmaczony tą dynią :) Czar konturów ponownie widać :) Śliczny kotek :)
OdpowiedzUsuńFajny kociak w klimatach Halloween.
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńUroczy :)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do tego kalendarza jak ten kot do dyni ;) Hafcik jest super :)
OdpowiedzUsuń