SALowa chata za miastem powstaje powoli, ale jednak. W przerwach walki z obowiązkami i Hinduską stawiam kilka krzyżyków.
Skończyłam pierwszą stronę, druga powstaje.
Jeszcze nie ma na czym oka zawiesić.
Znowu brakuje mi kilku mulinek - zamawiałam u osoby prywatnej, która wysprzedawała niepotrzebne motki i jakoś nie zostałam poinformowana, że trzech kolorów Pan nie posiada. Wspaniałomyślnie dodał mi trzy spoza listy (zupełnie odbiegające kolorystyką) zamiast odliczyć gotówkę... Jestem zła, bo znowu braki w krzyżykach... I to trzeba przeżyć.
Czuję, że będzie ładne!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJuż widać troszkę i widać, że będzie pięknie. A z mulinkami to tak już jest... zawsze zabraknie tej najbardziej w danej chwili potrzebnej.
OdpowiedzUsuńOj bardzo jestem ciekawa kolejnych stron chatki.
OdpowiedzUsuńkolejny duży projekt! no, no... :-)
OdpowiedzUsuń